To już po raz drugi w przeciągu krótkiego okresu czasu jestem Polakiem drugiej kategorii.
Pierwszy raz stałem się takim przy okazji ostatnich wyborów do parlamentu. Wtedy to właśnie wybuchły głośne w prasie i Internecie dyskusje o odebraniu prawa wyborczego osobom mieszkającym na stałe poza granicami kraju. Pomysły takie, poparte argumentami w rodzaju „wyjechali to niech się odwalą od Polski” znajdowały szerokie grono popleczników. Wiemy, że by taki pomysł wcielić w życie trzeba by zmienić ordynację a ta pewnie okazała by się niezgodna z konstytucją lecz nie o aspekt prawny tu chodzi. Chodzi raczej o polityczne i moralne motywy tej części społeczeństwa, która uważa, że jakość patriotyzmu jest bezpośrednim wynikiem miejsca zamieszkania.
Po raz drugi gorszym Polakiem jestem ogłoszony po wyborach prezydenckich w 2010. W swej krótkowzroczności i zaślepieniu będąc omamiany przez komercyjne telewizje i żydowskie gazety nie dostrzegłem zagrożeń dla polskiej racji stanu jakie niesie za sobą głosowanie na Komorowskiego. W oczywisty sposób czyni mnie to nie tylko politycznym wrogiem ale od razu wyrzutkiem i zdrajcą w oczach tych, którzy znają objawioną im przez opętanych publicystów jedyną prawdę. Mój akt wyborczy stawia mnie poza nawiasem ludzi rozumnych i roztropnych, troszczących się o Polskę i tradycję, dbających o wychowanie dzieci w duchu patriotyzmu i pielęgnujących rodzime zwyczaje. Poprzez wybór Komorowskiego jestem internacjonalistycznym sprzedawczykiem oderwanym od religii i tradycji pragnącym rozpadu państwa Polskiego i potencjalnym głosującym na nie w wyimaginowanym referendum o sensie dalszego istnienia Polski. (Za Łazarzem).
Śmiechu jedynie warte to Prawdziwe Polactwo. Nadętych bufonów z krzyżem do odganiania diabelskich pętaków jak ja i mi podobni. Wiecznie z tą ojczyzną w gębie i rękami gotowymi do bicia zdrajców. Z zawsze starannie wyszykowanymi słowami o kulturze i tradycji, którymi odpychają każdy argument. Z uszami zapchanymi Bogurodzicą na tyle by nie słyszeć już żadnych innych głosów.
Żałośnie śmieszne.
